KONFERENCJA NA TEMAT II PRZYKAZANIA DEKALOGU
XVI OGÓLNOPOLSKA PIELGRZYMKA LEKARZY WETERYNARII NA JASNĄ GÓRĘ
8 VI 2008: „NIE BĘDZIESZ BRAŁ IMIENIA PANA BOGA SWEGO NADAREMNO”
(na podstawie A. Pronzato, Powrót do dekalogu, t. I, Salwator, Kraków 2004)
Wstęp. „O Boże!”, „O Jezu”, „Jezus, Maria”!!! Tak często wyrażamy swoje emocje, złość, oburzenie, cierpienie, czasem radość… a przecież mamy drugie przykazanie Dekalogu: „Nie będziesz brał imienia pana Boga swego nadaremno”. Zdarza się – niestety – że imię Boże sprowadzamy niejednokrotnie do poziomu zwykłego pustosłowia. Jest to tekst z Księgi Wyjścia i Księgi Powtórzonego Prawa, które jest również tłumaczone: „Nie będziesz znieważał imienia Pana, Boga twojego, przysięgając fałszywie, bo Pan nie pozostawia bez kary tego, kto fałszywie posługuje się Jego imieniem” (Samuel David Luzzatto).
Zauważmy, że w centrum przykazania nie ma całkowitego zakazu składania przysięgi w imię Boże, ale chodzi o fałsz związany z imieniem Boga, o profanację Jego imienia. Nie wolno profanować Jego imienia, które ma dawać gwarancję, że to co mówimy jest prawdą, a nie fałszem, półprawdą lub kłamstwem. Nie wolno bezmyślnie używać imienia Bożego, bo tak nam się podoba, bo chcemy w konkretnej sytuacji, tak mocnymi słowami, zrobić na kimś wrażenie, chociaż w rzeczywistości mijamy się z prawdą. Tym gorzej dla nas gdy robimy to świadomie. Świadczy to o naszej nieodpowiedzialności za słowo.
Gdybyśmy studiowali hebrajskie teksty związane z tym przykazaniem, okaże się, że często z tym przykazaniem wiąże się kara – „absolutna i ciężka” która nie jest podana w innych przykazaniach, dlatego, niektórzy tłumacze żydowscy są zdania, że przykazanie zakazujące fałszywego wykorzystania imienia Bożego jest przykazaniem najważniejszym – pierwszym. Ponieważ przekroczenie tego przykazania zasługuje na najsurowszą karę.
1.Dlaczego to takie ważne przykazanie? Bibliści mówią, że chodzi tu o przekreślenie istoty Boga sprawiedliwego, prawdziwego, miłościwego i najświętszego, gdy przez fałszywą przysięgę stawia się Boga jako świadka zła, kłamstwa i obłudy. Mniejszym grzechem jest nawet zaprzeczenie istnienia Boga, czy tworzenie sobie innych bożków – mówiliśmy o tym w ubiegłym roku, rozważając pierwsze przykazanie Dekalogu.
W drugim przykazaniu Bóg troszczy się nie tyle o swoje istnienie (bo Jego wieczności, jedyności tak naprawdę nie można zaprzeczyć) ale troszczy się o swoją istotę, o to Kim naprawdę jest. Zastanówmy się, co naszym zdaniem byłoby straszniejsze – przekreślenie istnienia człowieka, czy też, przekreślenie jego świętości i godności. Czy w naszym odczuciu bardziej bolesne byłoby zignorowanie nas, czy też zniesławienie naszego dobrego imienia. Tak też, poniżając kogoś, zniesławiamy jego dobre imię. Używając fałszywie imienia Boga, uderzamy w Jego istotę, w to, kim jest naprawdę.
W dawnych czasach w Izraelu obowiązywał zwyczaj pokazywania w sądzie nie Biblii na którą składało się przysięgę (jak to jest dziś w sądach amerykańskich) , ale skórzany bukłak na wodę, jakby chcąc przestrzec, że fałszywa przysięga jest jak skóra, która kiedyś byłą wypełniona żywym ciałem, nerwami, krwią i kośćmi, a teraz jest pusta w środku i martwa. Przypominam, że mówimy o przysięganiu, braniu imienia Bożego nadaremno, a nie przysięganiu na własny honor, innego człowieka czy jakąś rzecz. Drugie przykazanie dotyczy istoty Boga, na którą się powołuje człowiek.
2.Posłuchajmy co na ten temat mówi sam Jezus: „Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: «Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi». A Ja wam powiadam: «Wcale nie przysięgajcie – ani na niebo, bo jest tronem Bożym; ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi»” (Mt 5, 33-37).To bardzo radykalna interpretacja i wskazuje jak ważne jest Imię Boże i chociaż w istocie chrześcijaństwo pozwala na przysięgę w „imię Pana Boga swego”, to przestrzega surowo przed braniem tego imienia „nadaremno”. Lepiej powołać się na własną uczciwość, honor i prawdę: „tak, tak„ – „nie, nie”, zamiast zasłaniać swoją wiarygodność Panem Bogiem.
Dlaczego imię Boże jest takie ważne i nietykalne?Ponieważ jest świadectwem tożsamości człowieka. Jest ono jego integralną częścią i jako takie powinno wiele o nim mówić. Wyraża ono jego naturę i wyjątkowość. Często można zaobserwować, że zmiana imienia ma zmienić jakościowo życie (np. w życiu zakonnym zmienia się imię, aby podkreślić zmianę stanu), także osoby dorosłe, które zmieniają swoje imię lub nadają je dzieciom, powinny dobierać je starannie. Dawniej mówiło ono o człowieku prawie wszystko, dziś mówi niewiele. Nasza chrześcijańska tradycja była, no i może jeszcze jest, silnie związana z tradycją biblijną, żydowską, w której imię ma znacznie większe znaczenie niż te dziwolągi słowne, które są zaczerpnięte z popkultury. Wymyśla się dzieciom imiona, które są modne a nie imiona, które powinny wyrażać naturę i wyjątkowość człowieka. Imię nie może być etykietką rejestracyjną, ale „imieniem, które mówi”, ma być integralna częścią człowieka – takie były przecież historie biblijne: Abrahama, Sary, Izraela czy w Nowym Testamencie, Jana Chrzciciela, Piotra i Pawła (dawniej Szymona i Szawła). Można w życiu zyskać nowe imię, oznaczające przełom, nawrócenie czy szczególne powołanie.Dziś nikt nie zwraca się na to uwagi, ale rodzice wymyślają imiona nic nie znaczące, albo przypadkowe. W życiu dorosłym bardziej człowieka określają numery: NIP, PESEL, numer ubezpieczenia, konta bankowego, telefonu, samochodu, kody i piny – nic z tajemnicy człowieka, jego istoty i godności. Tak jak kiedyś imię mówiło wszystko, dziś numery nie mówią nic…
3. Przez analogię, o ileż bardziej ważne jest imię Boga. Jest ono czytelne dla każdego, kto je pozna. Poznać imię Boga, to poznać Jego naturę i Jego istotę. Pamiętamy historię Mojżesza, któremu objawiono imię Boga – Jahwe „Jestem, który jestem”. Jest to istota, która zawsze była, która jest i zawsze będzie. Jest wciąż aktywną obecnością i miłością. Imię Boga objawił nam Jego Syn – Jezus Chrystus.
Właściwie, to imię Jahwe, spolszczane jako Jehowa, nie da się poprawnie wypowiedzieć, ponieważ w oryginale hebrajskim słowo „Jahwe” nie posiada samogłosek. To raczej pewna idea jedynego, istniejącego, wiecznego Boga, niż poznanie Jego imienia. Nieprzypadkowo, Żydzi zakazywali wypowiadania tego wyjątkowego, jedynego imienia, które poznał Mojżesz i używali imion zastępczych: Adonai, Pan, Stwórca itd.
Biblijne Jahwe wyraża właściwie niepojętą dla człowieka istotę, która była, jest i będzie, która jest aktywną obecnością, kochającą Miłością i tysiącami różnych przymiotów, które i tak będą bladymi cieniami prawdziwego Imienia Jedynego Boga. Skoro to imię – sam Bóg, jest tak niepojęte i nieskończone a przede wszystkim czyste, święte, pełne prawdy i dobra, to wzywanie tego Imienia nadaremno i dla złych celów jest najstraszliwszym zaprzeczeniem istoty samego Boga. Imię niewypowiedziane, nie można wymawiać nadaremno, może Żydzi mieli rację, żeby na wszelki wypadek, żeby nie urazić imienia Bożego czyli samego Boga, lepiej w ogóle unikać wypowiadania Jego Imienia.
4. Drodzy! Proszę zwrócić uwagę, że dotknęliśmy tylko malutkiej cząstki II przykazania analizując jedynie znaczenie samego imienia Bożego, nie mówiąc o nadużywaniu imienia Bożego i grzechów związanych z II przykazaniem. Należy podkreślić, że przykazanie II nie zabrania używania, a jedynie nadużywania imienia Bożego, które niestety w naszych realiach kulturowych i społecznych, w rodzinach i w pracy zawodowej, jest już nie tylko nadużywane ale sprowadzone do roli zwykłego słowa a czasem wykrzyknika i to w złych intencjach.
Oczywiście nikt nie wykrzykuje na ulicy – Jahwe, ale istnieją liczne pospolite formy imienia Bożego: „Pan”, „Pan Bóg”, „Bóg”, które są stosowane najczęściej bez zastanowienia i bez potrzeby. Wracając do Pisma św. jako źródła wiedzy o Bogu i jego imieniu, sięgnijmy jeszcze raz do słów Jezusa, który przecież jest Bogiem i jego imię – Jezus, także określa naturę Boga.
W ewangelii św. Jana czytamy: „Objawiłem imię Twoje ludziom, których Mi dałeś ze świata. Twoimi byli i Ty Mi ich dałeś, a oni zachowali słowo Twoje (…) Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich (J 17, 6. 26). Tym imieniem jest słowo „Ojciec”, które jeszcze inaczej objawia naturę Boga i w NT jest dane człowiekowi, aby czuł się dzieckiem Boga. Chrystus nie ukrywa już imienia Boga, ale wkłada je nam do ust abyśmy odziedziczyli wszystko co nam Bóg daje w swoim Synu i abyśmy mieli już odtąd nieograniczony dostęp do Ojca. I Bóg wie, że z Jego imieniem możemy zrobić wszystko, nie stawia oporu, oddaje się nam całkowicie i jest bezbronny jak pod postacią chleba w Eucharystii.
5. My rzeczywiście jesteśmy w stanie upodlić to imię na wiele sposobów, tak jak się profanuje niekiedy Eucharystię. Wystarczy zrobić sobie rachunek sumienia ze swoich słów… Z nadużyciem słów jest zresztą łatwiej niż z czynami, postępowaniem, obłudą i fałszem w praktyce. Bywa, że imię Boże, czy imię Maryi, Matki Bożej (ono ma też przecież niezwykłe znaczenie) jest wypowiadane jako wykrzyknik, przerywnik, czasem – o zgrozo – razem z przekleństwem. Bezwiednie. Bezkrytycznie. Strasznie… Jak to się ma do objawienia imienia Boga w Starym Testamencie i do ucieleśnienia Słowa Bożego w Jezusie Chrystusie w Nowym Testamencie. „Jezus nie jest tylko objawiającym Boże oblicze (Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca [J 14, 8-9]), ale też tym, który odkrywa imię Boga: Ojciec. Albo lepiej Abba, Tato” (s. 170). W przypisie do słowa Abba, cytowany Autor tłumaczy, że „jest to słowo pochodzenia aramejskiego, które można tłumaczyć jako «ojciec mój», «tatuś mój», «drogi tato». Stanowi ono prawdziwą nowość, daną nam przez Jezusa” (przyp. 121).
Różnie można oceniać islam, ale w kwestii imienia Bożego, to katolicy mogliby się wiele nauczyć od muzułmanów respektu, który mają dla imienia Allah – świętego imienia. Na pewno w każdej religii znajdują się bluźniercy, ale statystycznie, z obserwacji ulicy, wydaje się, że chrześcijan, którzy nie mają szacunku dla imienia Bożego jest najwięcej. „Tradycja muzułmańska, nawiązując do Koranu, ukuła «99 przepięknych imion Allaha». Setne imię jest jednak imieniem Najwyższym, Niewymawialnym i Niewypowiedzianym, które zawiera zapieczętowane imię Allaha. Setne imię jest znane tylko oświeconym mistykom. Wypowiadając je, miałoby się władzę dawania życia i śmierci” (s. 171).
Rzeczywiście, na szczęście imię tylko wyraża Boga, odkrywa jedynie rąbek tajemnicy istoty Boga, jednocześnie odkrywa i zasłania, nie pozwalając na sprofanowanie Tego, który Jest. Jest to pewnie dla bezpieczeństwa tajemnicy Boga na ziemi ale i dla rozbudzenia pragnienia poznania Boga w wieczności, gdzie już nikt, nigdy nie nadużyje imienia Bożego. Tymczasem, słusznie mówi prorok Malachiasz: „A dla was, czczących moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego skrzydłach (3, 20).
6. A zatem, przyjrzyjmy się imieniu Bożemu z szacunkiem, z uwielbieniem i wiarą. Najpiękniejszym świadectwem tego uwielbienia są psalmy: „O Panie, nasz Boże, jak przedziwne Twe imię po całej ziemi” (Ps 8, 2), „Chwalcie imię Pańskie, chwalcie słudzy Pańscy” (Ps 135, 1), „Chcę Cię wywyższać, Boże mój, Królu, błogosławić imię Twe na zawsze i na wieki” (Ps 141, 1). Oczywiście nie tylko psalmy, jest bardzo wiele tekstów w całej Biblii, które nie tylko uwielbiają imię Boże, ale stanowią punkt odniesienia w wielu wydarzeń historii zbawienia. Maryja w Ewangelii Łukasza mówi: „Święte jest Jego imię” (Łk 1, 49), opisując swoja radość z wybrania na Matkę Boga a Jezus modli się często słowami: „Ojcze, wsław Twoje imię!” (J 12, 28).
Pięknym świadectwem czci dla imienia Bożego są modlitwy i teksty żydowskie, np. tradycyjna Kadisz („Święty”), liczne wezwania okolicznościowe Żydów czy nawet fragmenty Koranu, który z szacunkiem odnoszą się do imienia Bożego. Bliższe nam chrześcijaństwo przez całą historię, bez względu na podziały, wyrażają liczne przykłady szacunku, wiary, pobożności, próśb, uwielbień i błogosławieństw z wykorzystaniem imienia Boga. Najczęściej chyba wypowiadamy (szkoda, że czasem bez zastanowienia się nad znaczeniem słów) imię Boże w znaku krzyża czy w Modlitwie Pańskiej „Ojcze nasz” („Święć się imię Twoje…”).
Właśnie ten brak uświadomienia sobie, co oznacza „uświęcenia imienia Bożego” w modlitwie, jest często wyrazem pośpiesznego wypowiadania imienia Bożego w modlitwie, opieszałości, braku skupienia czy mechanicznego odmawiania modlitwy „Ojcze Nasz” bez świadomego wyrażania szacunku i czci dla Boga i jego imienia. „Uświęcić” oznacza wyłączenie, odcięcie sfery sacrum od sfery codzienności, zwykłego życia. Człowiek uświęcony, nie jest już z tego świata, naczynie poświęcone nie powinno się używać do świeckich celów. W tym ujęciu uświęcenie imienia Bożego ma przenieść to imię w sferę boską, świętą, poza profanację, zwyczajną rzeczywistość świata, ma pomóc w zachowaniu imienia Boga od niewłaściwego użycia.
7. Tutaj odkrywają się nam liczne problemy z użyciem imienia Boga, które człowiek nawet wierzący, nie pozostawia w sferze sacrum, w użyciu świętym, wyjątkowym, uświęconym, ale wykorzystuje niegodnie, obraża Boga i nawet może użyć najświętszego imienia bezbożnie.
Pierwsza kwestia w tym temacie nie jest jeszcze najdramatyczniejsza. Chodzi tu nie tylko o uwielbienie, cześć i szacunek dla słowa Bożego w ogólności i imienia Bożego w szczególności ale o brak właściwego postępowania, działania, do którego zobowiązany jest chrześcijanin wzywający imienia Bożego. Chodzi nie tylko o uwielbienie imienia Boga ale o czyny i świadectwa na chwałę Bożą. Kto wypowiadając imię Boże nie postępuje zgodnie z nakazem Bożym, nie jest godzien odwoływać się do imienia Bożego: „Nie każdy, który Mi mówi «Panie, Panie» wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt 7, 21). To jest chyba największa bolączka praktyki życia chrześcijańskiego, gdy nie potrafimy postępować za wiarą, zwłaszcza w wymiarze zgodności między wyznaniem imienia a postępowaniem zgodnie z tym wyznaniem. „Nie wystarczy «mówić», trzeba «czynić»”.
To tak, jakby komuś bliskiemu deklarować miłość, wierność, przywiązanie a w praktyce postępować zupełnie inaczej. Wyznanie imienia Bożego może być tylko z szacunkiem, uwielbieniem i miłością, ale to zobowiązuje w czynieniu dobra, w praktyce miłości, w zachowywaniu przykazań i dawaniu świadectwa o Tym, Którego tak chętnie imię mamy na ustach.
8. Druga kwestia jest już poważniejsza. Dotyczy nie tylko praktyki życia niezgodnej z wyznawaną wiarą ale – co gorsze – praktyki przeciwnej naszej wierze: „zbrodni obrazy ojcostwa”. Imię Boga staje się w naszym życiu nie tylko bez pokrycia ale jest sprofanowane, podeptane, dotknięte bluźnierstwem.Staje się to wtedy, gdy zamiast „uświęcenia Jego imienia” (jak w modlitwie „Ojcze nasz”), wierni nie okazują miłosiernej miłości Ojcu. Owszem sam Bóg najlepiej uświęca swoje imię, ale my jako ludzie ochrzczeni w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego mamy również obowiązek, zadanie głoszenia i uświęcenia Jego imienia.
Dla przypomnienia – co oznacza: „święcić”, „uświęcać” imię Boże? Etymologicznie czasownik „uświęcić” pochodzi od słowawyrażającego oddzielenie, odcięcie, odizolowanie (łac. sancire), to znaczy, że coś (w tym wypadku imię Boże) zostaje zabrane z pospolitego użycia, ze sfery profanum, z obszaru świeckiego i poświęcone Bogu (wyłącznie sferze sacrum).
A jeśli nie „uświęcamy” imienia Bożego i pozostawiamy je w świeckim, zwykłym, codziennym użyciu? Dzieje się to nie tylko w teorii, w obszarze nadużycia słowa Bożego, ale najczęściej „bluźnierstwo” imieniu Bożemu odbywa się wtedy, gdy czyny chrześcijan sprzeciwiają się wierze i przysłaniają „chwałę” Bożą. („Z waszej to bowiem przyczyny, poganie bluźnią imieniu Boga” – św. Paweł w Rz 2, 24). Imię Boga musi być wysławiane, szanowane, uwielbiane ale w praktyce wiary: „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5, 16).
9.Boże Ojcze, święć się imię Twoje w naszym życiu, w naszym postępowaniu, w naszych rozmowach, czynach, myślach i przysięgach. Jakże często sprowadzamy imię Boże do poziomu zwykłego pustosłowia, kiedy w błahych sprawach używamy słów: „na Boga”, „na litość boską”, „jak Boga kocham”. Nic nam to nie pomoże, a jedynie dotyka istoty samego Boga. Czynimy to najczęściej wtedy, gdy pragniemy przysłonić istniejąca pustkę w naszych myślach i w naszym sercu. Profanacją może być to, ze uciekamy się do słów Bożych w sposób lekkomyślny, że mamy je stale na ustach, a nasze postępowanie jest sprzeczne z tym co mówimy. Zapewne nie jest to bynajmniej wyłącznie kwestia wiary.
Często zdarza się, że ludzie nie będący katolikami, a nawet uważający się za ateistów, mówią lekkomyślnie o Bogu jedynie z przyzwyczajenia lub istniejącej mocy. O nadużywaniu imienia Boga mówimy wtedy, gdy używamy go do czegoś, czego zgodnie z Jego nauką robić nie wolno lub nie wypada. Z całą pewnością nie wolno go używać – co ostatnio niestety często się obserwuje – do fałszywego budowania swojego autorytetu, do spełnienia naszych kaprysów i do uwiarygodnienia głoszonej fałszywej tezy. Wielu tzw. przewodników duchowych z premedytacją nadużywa słowa Bożego. Są ludzie mający czelność przedstawiania się jako pomazańcy Boga i mężowie opatrznościowi, gdy tymczasem nigdy nimi nie byli, nie są i zapewnie nie będą. Nie zawsze można wykorzystywać imię Boże do realizacji pozornie szczytnych haseł i do polityki. Nawet walcząc z biedą, uciskiem i niesprawiedliwością, nie należy nadużywać imienia Bożego. Nie jest to jedynie kwestią lekkomyślności, ale wyobrażenia sobie, że sam Bóg załatwi za nas wszystko. Zdarza się, że Jego imię jest nadużywane przez przewrotnych ludzi wzbudzających zaufanie i litość, do wyłudzania pieniędzy oraz dodatkowego wsparcia od innych, najczęściej naiwnych ludzi.
Bywa, że imię Boga ma usprawiedliwić nasze załamanie, bezradność, ucieczkę od obowiązków i odpowiedzialności. Używamy go jako alibi, usprawiedliwiające naszą powinność, abyśmy radzili sobie mimo istniejących przeszkód. Tymczasem jakże często Bogiem zasłaniamy nasze lenistwo i nieuctwo. Zamiast wydajnie pracować i czynić dobro, tracimy czas na bezużyteczne, a bywa, że i szkodliwe rozmowy i deklaracje. Jeśli nie potrafimy wznieść się na wyżyny uwielbienia imienia Bożego, naszymi myślami, słowami i czynami, to przynajmniej nie zniżajmy go do naszych, ludzkich, marnych poziomów – uświęcać znaczy trzymać z daleka od naszych banalnych, często głupich czynów.
10.Dziś w kontekście II przykazania możemy też powiedzieć za Jezusem: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje”. Tyle razy w modlitwie wypowiadamy to imię, ale czy jest ono dla nas święte? Co to znaczy święcić w praktyce lekarza weterynarii? Czy mamy jak muzułmanie klękać 5 razy dziennie na ulicy, czy posadzce lecznicy aby z szacunkiem oddawać cześć imieniu Boga? Może i to by się przydało niektórym niewyparzonym ustom, które dziesiątki razy potrafią sprowadzić imię Boże na poziom zwykłego pustosłowia. „Jak Boga kocham” – może ktoś udowadniać swoje racje w błahej sprawie i to już może być problem z II przykazaniem Dekalogu.
Użycie błahe i bez skrupułów, w złości i żartobliwie, nadużycie np. na amerykańskich dolarach: In God we trust – „Powierzamy się Bogu”. Z jednej strony autorytet najwyższy, świętość i zaufanie (powierzenie się Bogu) a drugiej strony symbol Mamony, przeciwnika Boga, możliwość kupienia wszystkiego i wszystkich. „Portfel staje się tabernakulum dla religii pieniądza” (s. 188).
Okazuje się, że imię Boże używają niektórzy do celów zbrodniczych. To prawdziwy skandal, dramat, bluźnierstwo i grzech ciężki umieszczanie na sztandarach najeźdźców, żołnierzy niszczących świat i ludzi napisu – „Bóg z nami”. Jest to hasło bez pokrycia, nigdy bowiem nie należy łączyć Tego, który jest Miłością i Miłosierdziem z przemocą, nienawiścią, zemstą i torturą.
Podobnie z wojnami religijnymi, krucjatami, dyskryminacją, fanatyzmem religijnym – wszystkie te „dzieła Boże” pod hasłem Boga który jest miłością…Jakże wiele tych nadużyć, wielkich i małych. Każdy znajdzie swoją miarę i swoje słowa, które należy uzdrowić.
11.Przywrócenie właściwego znaczenia imieniu, to nie tylko uczciwość wobec Boga, ale także przywrócenie wartości i świętości wszystkim Jego słowom, posiadającym przecież moc twórczą, a tym samym ogromne znaczenie, nie tylko w historii człowieka, ale i całego świata. Z doświadczenia własnego oraz innych wiemy – co już wspomniano wcześniej – że słowa mogą nie tylko budować ale i niszczyć. Właściwe używanie każdego słowa jest doskonałym sprawdzianem naszej wiary. Często wystarczy jedno słowo, a nie ich potok, aby skutecznie zmienić człowieka lub napotkaną w życiu sytuację. Odpowiednie słowa pomagają żyć. Mogą też czynić cuda. Kapłan słowem dokonuje konsekracji chleba i wina. Posiada ono zatem ogromną moc sprawczą, choć tak łatwo można go przekreślić i wynaturzyć. Błogosławiąc dobrym słowem, możemy innych uchronić przed śmiercią duchową, mocą złego słowa można doprowadzić do krzywdy, nieszczęścia a nawet do śmierci. Ludzie pełnego mocy słowa nie musieli i nie muszą niczego udowadniać, jako że dane przez nich słowo wystarcza.
Prawdziwe słowo więcej znaczy niż całe zastępy prawników, notariuszy i rozmaitych urzędników. Dzisiaj znamiennym znakiem jest to, że im więcej tworzymy przepisów, akt spraw, korzystamy z pustych słów, deklaracji, stanowisk, tym bardziej jesteśmy słabi i bezradni. Możemy to zmienić, przywracając normalność, czyli prawdziwość i świętość słowom. Na białe zawsze mówmy, że jest białe, a na czarne, że jest czarne. Nie istnieje bowiem lepsze i gorsze zło. Zło pozostanie zawsze złem.
Cytując źródło i inspirację niniejszych rozważań można powiedzieć za Autorem: „Do różnych zniszczeń, za które odpowiedzialny jest człowiek, można z pewnością zaliczyć to, które powoduje śmierć słów. Niewzruszenie przystępujemy do eksterminacji słów (nawet najświętszych), osłabiamy je, przywłaszczamy sobie, zabieramy im życie. Potok słów pochłania ich sens, pozbawia je splendoru, topi w bagnie banalności. Wynajdujemy tak wiele słów, którymi zadowoleni płuczemy sobie usta. A w tym czasie niszczymy, oszpecamy, obniżamy wartość tych, które pochodzą z daleka. Spłaszczamy je. Pozbawiamy znaczenia.” (s. 183-184).
12.Jak widać, problem drugiego przykazania: „Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremno” nie zamyka się tylko w wymiarze religijnym, chociaż obecny kryzys „słowa” wyraża się w kryzysie świętości. Trzeba uzdrowić język codzienności ale i przywrócić świętość słowom Bożym. Z powodu wielu uwarunkowań laickich, świeckich w sferze religijnej, prawdopodobnie zagubiliśmy w całości sens drugiego przykazania. Słowo Boże i słowo ludzkie utraciło związek z rzeczywistością, którą dawniej oznaczało.„Dzisiaj pilnie trzeba przywrócić wartość i świętość słowom, odkryć ich powagę. Przywrócić im pierwotną siłę. Zacząć przypisywać im energię, ładunek, który posiadają. Trzeba znowu zapalić w słowach światło, bo tylko tam będziemy mogli odkryć skarby, które się w nich zawierają, a więc traktować je z szacunkiem, ostrożnie używać.” (s. 193)
Trudno będzie (a może to nawet niemożliwe) przywrócić świętość słów i „nie brać imienia Pana Boga na daremno”, jeśli zwyczajny język „świecki”, jeśli codzienne, zwykłe wyrażanie się człowieka nie zostanie oczyszczone, opanowane i wyciszone. Szacunek dla słowa, jego czystość, adekwatność i moc powinny zostać zmienione i uszlachetnione najpierw na ulicy, w pracy, domu i szkole a dopiero później w Kościele, w religii i przykazaniu Bożym. Inaczej rzecz biorąc, chrześcijanin po przebudzeniu z nocnego odpoczynku rozpoczyna dzień znakiem krzyża i słowami „W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego” a to oznacza, że od tego momentu każde słowo wypowiedziane nawet w zwykłej, „świeckiej” sprawie, do jakiegokolwiek człowieka, ma być czyste, głębokie i proste jak znak krzyża. Kończąc dzień, idąc spać, również słowami Trójcy Świętej dajemy świadectwo w rachunku sumienia), że wszystkie słowa całego dnia były dobre, godne i szczere.
Zakończenie. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że omawiany problem drugiego przykazania Dekalogu „nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremno” dotyczy także lekarzy weterynarii i wszystkich osób związanych z tym zawodem, z tym powołaniem. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że te osoby, z racji częstszych kontaktów międzyludzkich, są zobowiązane do szczególnej uwagi na słowa, zwłaszcza gdy w zetknięciu z żywym stworzeniem, mają na myśli Stwórcę. Poza tym, zwierzęta nie potrafią w rozumieniu ludzkiego języka chwalić swego Stwórcę, zatem powinni to w ich imieniu czynić lekarze weterynarii.
W praktyce jednak, jeśli lekarz czy pracownik weterynarii „bierze imię Boże” to często nie tylko czyni to „nadaremno” ale w złości, bez uszanowania, jako spójnik czy wykrzyknik. Można by powiedzieć, „wszyscy” tak mówią… To nie jest usprawiedliwienie, ponieważ od środowiska weterynaryjnego, z racji szczególnego powołania bycia między Stwórcą a stworzeniem, trzeba więcej wymagać. Słowo lekarza weterynarii, gdy mówi o Bogu, to nie tylko prywatna mowa człowieka ale wyrażenie się w imieniu świata stworzeń. Stąd tak wielka odpowiedzialność powołania weterynaryjnego i tak ważne powinności w zakresie słów.
Przede wszystkim jednak, w kontekście tego co powiedziano wyżej oimieniu Boga, lekarz w świetle swego zawodu i powołania oraz jak każdy chrześcijanin przekracza drugie przykazanie, gdy nie ma zgodności, spójności, konsekwencji między tym co mówi o Bogu a tym jak żyje Bogiem, przykazaniami i miłością bliźniego. „Nie wystarczy mówić «Panie, Panie» (…..),musi być tez troska o sprawiedliwość, solidarność, zgodność z prawem, co Bóg wskazał nam z wyjątkową mocą” (Don Luigi Ciotti, Le dieci parole di Dio, cyt. za: A. Pronzato, t. I, s. 200.).
Boże, niech się święci imię Twoje. Pomóż mi nosić moje imię i głosić Twoje imię oraz wszystkie Twoje słowa z właściwą godnością.